Genealogia – pasja na całe życie

4 maja 2015
Kategorie: Szkice

TACHENEMTI

Opublikowano: 04.05.2015, 14:11

Adoracja Amona-Re,
Byka zamieszkującego Heliopolis, Naczelnika wszystkich bogów,
Dobrego boga, umiłowanego,
Który daje życie wszystkiemu co jest ciepłe
I wszelkiemu dobremu stadu.
Pozdrowienie Tobie Amonie-Re, Panie tronów obydwu Krajów,
Przewodzący w Karnaku,
Byku swej Matki, przewodzący na swych polach,
Szeroko kroczący, przewodzący Górnemu Egiptowi,
Panie Nubijczyków Medżaj i Władco Punt,
Najstarszy w niebiosach, pierworodny na ziemi,
Panie wszystkiego co istnieje, trwający we wszystkim.

          Żar z nieba lał się niemiłosierny. Widoczne w oddali sanktuarium bogini Mut – czcigodnej małżonki Amona – zdawało się unosić ku górze w strugach falującego powietrza. Nie w tamtą jednak stronę patrzyła Tachenemti, chociaż zwykle nie mogła oderwać wzroku od majestatycznej bryły świątyni. Robiąc z dłoni niewielki daszek nad oczyma wypatrywała swego ojca w procesji kapłanów. Oślepiający blask bił od barki, na której przenoszono posąg boga do świątyni Ipet-resejet. Zupełnie tak, jakby słońce zstąpiło na ziemię. Mimo szczerych chęci nie mogła Tachenemti skupić uwagi na błyszczących brązowych ciałach kapłanów niosących barkę. Drżąc z przejęcia popatrzyła przez chwilę w stronę ukrytego przed oczyma śmiertelnych posągu Ojca bogów, szybko jednak pokornie opuściła wzrok. Ileż to już razy widziała procesję w trakcie święta Opet? Odkąd pamięta, zawsze razem ze swą matką Tabakenchonsu stawały na trasie procesyjnej, by podziwiać zdarzający się raz do roku cud wędrówki boga. I zawsze było tak samo – pokornie opuszczała wzrok przed obliczem Pana wieczności i jego małżonki Mut. Raz tylko ośmieliła się dłużej spojrzeć w stronę zakrytego posągu Chonsu, syna boskiej pary. Był przecież dzieckiem jak i ona sama. Teraz, po latach, wciąż dziwi się swej zuchwałości. Właśnie w chwili, gdy o tym rozmyślała, dojrzała wśród kapłanów swego ojca Bakenrena. Jego usta poruszały się w rytm słów modlitwy:

Wielka siło, którą zrodził Ptah,
Młodzieńcze piękny i umiłowany,
Ku któremu bogowie wznoszą modły,
Który stworzył to co u góry i to co na dole, który oświecasz oba kraje,
Który przemierzasz niebiosa w pokoju,
Królu Górnego i Dolnego Egiptu, Re zwycięzco, Naczelniku dwóch Krajów,
Wielki w mocy, Panie szacunku,
Naczelniku, który czynisz całą ziemię.
Którego plany są wznioślejsze niźli innych bogów,
Którego pięknem radują się bogowie …

     – Modli się jak zwykle, by szczęście naszej rodziny trwało wiecznie – pomyślała wpatrując się w jego skupioną twarz. Przez chwilę zdawało się jej, że poczuła na sobie muśnięcie pełnego miłości spojrzenia ojca. Wdzięczność za to wszystko, co od niego otrzymała, wypełniła jej serce. Odruchowo zaczęła szeptać słowa modlitwy, którą pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Tyle razy słyszała ją z ust ojca. Szybko jednak przestała, by nie pomylić się i nie obrazić w ten sposób Amona:

Łaskawie usposobiony, gdy się go błaga.
Który ratuje bogobojnego z ręki złoczyńcy,
Który sądzi nieszczęsnego i będącego w opresji,
Pan postrzegania, w którego ustach jest wypowiedź,
Wylew [Nilu] przychodzi ze względu na jego miłość,
Pan słodkości, wielce umiłowany,
Gdy przychodzi, ludzie mogą żyć,
Który daje ruch każdemu oku,
Ukształtowany w Nun,
Którego łaskawość stworzyła światłość,
Jego pięknem radują się bogowie,
Ich serca żyją, kiedy Go widzą.

          Posągi wielkiej trójki bóstw znajdowały się już na barkach płynących po Nilu. Tachenemti dostrzegła, że jej ojciec jako jeden z niewielu dostąpił niezwykłego zaszczytu holowania Userhat – barki z posągiem Amona-Re. Złote blachy, którymi była ozdobiona, lśniły odbijając życiodajne promienie słońca.

***

          Sarkofag z mumią Tachenemti dotarł do Krakowa w październiku roku 1884 za sprawą agenta, niejakiego Makariosa Szenudy. Tego samego, który 16 lat później będzie finansował badania prowadzone przez Howarda Cartera rozsławionego odnalezieniem w listopadzie 1922 roku grobowca Tutanchamona. Władysław Czartoryski nawiązał z nim kontakt za namową konsula austriackiego w Kairze Teodora Neumanna. Już w początkach 1884 roku Szenuda przesłał dla krakowskiego muzeum pierwsze zabytki egipskie, jednak Czartoryski niezbyt mu ufał i zakończył współpracę. Później realizacją zamówień księcia zajmuje się Stefan Marusieński. Postać to ciekawa, podróżnik, handlowiec, agent handlowy Kompanii Angielsko-Indyjskiej. Przebywał w Egipcie od około 1880 do 1888 roku. Zwiedził cały Egipt. Na zlecenie Władysława Czartoryskiego kupował zabytki do jego kolekcji, pisywał też korespondencje do prasy krajowej na tematy arabskie. Nie jest dokładnie znana data jego śmierci ani też jej okoliczności. Jednak to Makarios Szenuda, wywiązując się tym samym z podjętych wcześniej i niezrealizowanych w pełni zobowiązań, przesłał sarkofag z mumią Tachenemti.

          Tak więc od ponad 100 lat jej los związany jest z Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Ilu ludzi w tym czasie zainteresował sarkofag? Zapewne wielu, zabytki starożytnego Egiptu cieszą się od dawna niesłabnącą popularnością, toteż wiele muzeów w trosce o ilość zwiedzających stara się je pozyskać. Zatem musiało to być wiele setek tysięcy osób. A ilu widziało w sarkofagu i w mumii coś więcej niż tylko interesujący przedmiot? Ilu zastanowiło się przez chwilę, że oto widzą pamiątki po ludziach, którzy żyli co prawda tysiące lat temu, ale tak naprawdę byli do nas bardzo podobni. Ich cierpienie spowodowane śmiercią bliskiej osoby i chęć godnego zabezpieczenia jej doczesnych szczątków zapewne nie różniły się zbytnio od tego, czego doświadczamy dzisiaj. Złość mnie ogarnia, kiedy widzę te gromady gapiów, którzy przychodzą do muzeum tylko po to, żeby oglądać piękne i niezwykłe przedmioty. Dobrze przynajmniej, jeśli zachowują się w sposób godny i odnoszą się do tych przedmiotów z szacunkiem, na który zasługują. A przecież tak niewiele trzeba, żeby niejako za tymi przedmiotami dostrzec zdarzenia i ludzi, którzy w nich uczestniczyli, dokładnie takich jak my. Może warto w przyszłości, podczas wizyty w jakimkolwiek muzeum, dokładniej przyglądać się zgromadzonym tam eksponatom, szczególnie takim jak sarkofag z mumią człowieka. Przynajmniej tyle, skoro już naruszono ich wieczny odpoczynek i uczyniono z majestatu śmierci widowisko. Lepiej by jednak było, gdyby pozostawiono doczesne szczątki tam, gdzie zechcieli złożyć je najbliżsi.

         Nie mam nic przeciwko istnieniu muzeów, ale jedynie wtedy, jeśli rzeczywiście gromadzą przedmioty, chociaż i tutaj konieczne są ograniczenia. W przypadku wyposażenia grobowców, nie tylko egipskich oczywiście, w zasadzie żaden element nie pełnił funkcji ozdobnej. Związane były z wierzeniami religijnymi. Czy mamy prawo odnosić się z lekceważeniem do uczuć religijnych kogokolwiek? Czy wolno nam w imię tak zwanego dobra nauki dokonywać profanacji? Wiem, że nie zmienię postawy tych, którzy mają wpływ na zasoby ekspozycji muzealnych lub wykorzystywanie badań archeologicznych. Niech mi jednak wolno będzie wyrazić swoje zdanie i ukazać w tym szkicu to, co może kryć się za muzealnym eksponatem.

***

          Dłoń Bakenrena zacisnęła się mocniej na papirusie, z którego czytał tekst modlitwy. Znał go doskonale, ale nie chciał w niczym się omylić, by nie obrazić bogów. Myśl o rytuale Otwarcia Ust, którego będzie musiał dokonać, sprawiała mu ogromny ból. Spojrzał jeszcze na znajdujące się w pobliżu przedmioty, które zaniosą jutro w procesji do grobowca razem z zabalsamowanym ciałem Tachementi. Płomień lampki poruszały delikatne muśnięcia wiatru, więc cienie figurek uszebti zdawały się bezgłośnie tańczyć na ścianie. Stały obok sarkofagu, w którym wiele dni temu dostarczyli ciało córki do balsamistów i który miał się stać dla niej od jutra Domem Wieczności. Przypomniał sobie właśnie chwilę sprzed wielu lat, gdy w tym samym miejscu opowiadał swej córce o boskiej Izydzie. Zamknął oczy i szeptał:

     – Przyjdź do mnie, zbliż się do mnie, oto usta moje mają tajemnicę przywracania życia. Jestem „córką”, znaną w swym mieście, która zaklęciem swym unicestwiam gady; wiedzy tej nauczył mnie mój ojciec, bowiem jestem jego rodzoną, ukochaną córką. Izyda położyła swe ręce na dziecku, aby ożywić duszącego się:

     – Ustąp jadzie Tefena, wyjdź na ziemię, nie wędruj, nie przenikaj. Wyjdź trucizno Befena, spłyń na ziemię.
JA jestem boska Izyda, Pani Czarów, Doskonała Zaklinaczka robiąca czary, której słucha każdy kąsający wąż.
Zgiń jadzie Mesteta. Nie spiesz się trucizno Mestetefa.
Nie zbliżaj się jadzie Peteta i Czeteta. Nie przenikaj trucizno Mateta. Przepadnijcie – kąsające paszcze!
Tak powiedziała boska Izyda, wielka czarami, pierwsza wśród bogów. Geb dał jej swą moc, a jad boi się tej mocy. Żyj dziecko! Zgiń jadzie! Żyj Re! Zgiń trucizno!
Niech będzie zdrowy Horus dla matki swej Izydy. Niech wyzdrowieje chory.

Dotknął sarkofagu. Był zimny.

***

          Przewodniki muzealne podają, że sarkofag wysłano z Luksoru, ale znaleziono go w Deir el-Bahari [1]. Poznajmy dokładniej to miejscu, wszak było ono przecież ojczyzną Tachenemti.

          Istniały w starożytności dwa miasta o takiej samej nazwie – Teby.

         Jedno z nich to główne miasto Beocji w Grecji, którego początki sięgać ponoć mają III tysiąclecia p.n.e. Około 1400 roku p.n.e. istnieje tu silny gród o nazwie Kadmeja, bowiem według greckiego mitu założyć miał go Kadmos król Tyru, gdy wyruszył na poszukiwanie siostry porwanej przez Zeusa. Udał się do wyroczni w Delfach i otrzymał polecenie, aby szedł za napotkaną w polu jałówką i założył nowy gród tam, gdzie ona się zatrzyma. Powszechnie znany jest też inny mit związany z Tebami, dotyczący historii rodu Labdakidów. Stał się on częstym motywem sztuki starożytnej Grecji. Wystarczy wspomnieć chociażby tragedie Sofoklesa Król Edyp i Antygona, Ajschylosa Siedmiu przeciw Tebom oraz Eurypidesa Błagalnice i Fenicjanki.

          Nas interesują jednak Teby znajdujące się w Górnym Egipcie, około 600 kilometrów na południe od Kairu. Prawdziwa, staroegipska nazwa miasta brzmi Waset (Uaset)[2] i taką właśnie posługiwano się w czasach, kiedy żyła tu Tachenemti, chociaż starożytni Egipcjanie mówili na nie także po prostu “Niut” – “Miasto”. Nazwę Teby nadali wiele stuleci później Grecy. Ważnym ośrodkiem politycznym i stolicą Górnego Egiptu stało się Waset dopiero w okresie panowania XI dynastii (ok. 2133-1991 p.n.e.). Miasto położone było po obu stronach Nilu. Wschodnią jego część stanowiły Karnak i Ipet-resejet – Harem Południowy, który przekształcił się w obecny Luksor.

          W Karnaku znajdowała się świątynia Amona-Re, którego imię znaczy „Ukryty”. Początkowo niewielka, została rozbudowana w okresie Nowego Państwa przez Tutmosisa I, a później również jego następców. W efekcie powstał tam duży kompleks świątynny, na który składają się wspomniana już świątynia Amona-Re, świątynia Ptaha, świątynia Montu – boga wojny, świątynia Chonsu oraz sanktuarium bogini Mut – żony Amona. Świątynie te były połączone ze sobą alejami procesyjnymi. Do świątyni Amona od strony Nilu prowadziła aleja procesyjna z 40 sfinksami o głowach barana, który uznawany był razem z gęsią za święte zwierzę Amona. Inna aleja procesyjna, o długości 3 kilometrów, wiodła wzdłuż Nilu na południe, do dzisiejszego Luksoru, gdzie znajduje się Świątynia Narodzin Amona. Jej budowę rozpoczął Amenhotep III, a jego następcy kontynuowali dzieło.

          Ostateczny kształt otrzymała za czasów Ramzesa II. Związane z tą świątynią było jedno z ważniejszych świąt religijnych starożytnego Egiptu. W pierwszym dniu wylewu Nilu, który uznawano za początek nowego roku, odbywało się bowiem w Waset święto Opet.

          Wtedy to Amon, wraz z małżonką Mut i synem Chonsu, opuszczał swą świątynię w Karnaku i udawał się do świątyni w Ipet-resejet. Początkowo posągi bóstw niesione były przez grupę kapłanów w miniaturowych barkach z baldachimem aż do świątyni zwanej Południowy Harem Amona, jednak od czasów faraona Tutanchamona, żyjącego 600 lat przed Tachenemti, umieszczano posąg boga w procesyjnej barce Userhat, której towarzyszyły mniejsze barki z posągami Mut i Chonsu. Kapłani i dostojnicy państwowi ciągnęli je za pomocą lin, a tłumy Egipcjan – kapłanów, tancerek, akrobatów, muzykantów i żołnierzyobserwowały procesję. Rozdawano też z zasobów świątynnych wino i piwo wykładane na specjalnych kramach stojących wzdłuż trasy procesji, a nieliczni szczęśliwcy byli nawet wpuszczani na dziedziniec świątyni, co zdarzało się rzadko.

          Świątynia w Luksorze nie była tak ogromna jak ta w Karnaku, którą określano jako największą świątynię świata starożytnego, ale odgrywała bardzo ważną rolę w kulcie boga Amona-Re oraz wierzeniach religijnych Egipcjan. Znajdować się w niej miał bowiem posąg boga będący najbardziej sekretnym wyobrażeniem jego duszy i źródła sił witalnych, czyli ka. Amon spędzał w świątyni jedną noc, podczas której, w obecności jedynie najważniejszych osób w państwie, czyli faraona i kapłanów, dopełniał rytuału zaślubin. Przybierał wówczas postać Mina i łączył się ze swą małżonką Mut. Miało to zapewnić odnowę sił witalnych samego boga, ale również i faraona, który był jedynym łącznikiem między światem ziemskim i światem bogów.

          Egipcjanie bowiem, w odróżnieniu chociażby od Greków, wyraźnie rozdzielali te dwa światy. Niemożliwe więc było bezpośrednie oddziaływanie bogów na świat ludzki, z jakim spotykamy się na przykład w Iliadzie Homera. Wpływ na świat ziemski miał faraon, pełniący obowiązki boga Amona na ziemi. Musiał więc odpowiadać za bezpieczeństwo swego ludu sprzeciwiając się siłom chaosu, pod postacią wrogów Egiptu, i utrzymywać tak ważne dla Egipcjan porządek, harmonię i sprawiedliwość w kosmosie i społeczeństwie, które określali jako maat. Posiadali nawet w swej mitologii boginię praw nazywaną Maat i przedstawianą w ludzkiej postaci ze strusim piórem na głowie.
Jej wizerunek w Egipcie nosili urzędnicy przewodzący sądom. Aby podołać obowiązkowi utrzymania ładu Egiptu i w efekcie całego kosmosu, musiał więc faraon regenerować swoje siły, na przykład podczas święta Opet. Powszechnie się wówczas radowano, lud zbierał się pod murami świątyni, we wnętrzu której odbywał się tajemny rytuał. Nie ulega wątpliwości, że wiele razy musiała i Tachenemti uczestniczyć w tej ogólnej radości w pobliżu sanktuarium boga Amona, które istniało już wówczas od ponad 700 lat, bowiem początek jego świetności przypada na czasy panowania królowej Hatszepsut, czyli około 1500 roku p.n.e.

***

          Druga część Teb, znajdująca się na przeciwległym brzegu Nilu, nazywana była przez starożytnych Egipcjan Imenti En Waset, co się tłumaczy Zachód Waset lub Ta Dżeser, czyli Odległa ziemia, święta ziemia. Tutaj właśnie na początku tak zwanego Nowego Państwa władcy należący do XVIII dynastii postanowili stworzyć nekropolę.
Myślę, że warto w tym miejscu nieco dokładniej omówić historię nekropoli egipskich faraonów.

          Egiptolodzy nie są w pełni zgodni co do tego, kogo uznać należy za pierwszego władcę zjednoczonego Egiptu, czyli założyciela I dynastii. Jedni twierdzą, że był to Nermer, wojownik z południa kraju, który podporządkował sobie niezależne miasta-państwa znajdujące się w delcie Nilu, inni wskazują raczej na króla o imieniu Aha.

         Nie jest dla nas ważne, który z nich dał początek dynastycznej historii Egiptu, dość że w trudnej do ogarnięcia przeszłości, 3000 lat p.n.e., rządy dynastii zwanych tynickimi rozpoczynają istnienie kraju nad Nilem, którego historia i kultura od przeszło dwóch stuleci tak bardzo fascynuje, nie tylko zresztą naukowców. Chociaż procesu zjednoczenia Egiptu dokonali władcy z południa, stolica znajdowała się w Memfis, niedaleko dzisiejszego Kairu, a więc na północy kraju. Tam też powstały nekropole władców dynastii okresu Starego Państwa. Najsłynniejszą z nich jest niewątpliwie ta znajdująca się w Gizie, a to z racji jakże spektakularnych piramid Cheopsa, Chefrena, Mykerinosa (władców IV dynastii, panującej ponad 2500 lat p.n.e.) oraz monumentalnej rzeźby Sfinksa.

        Tak więc piramidy były grobowcami władców tych najstarszych dynastii. Znajdują się między innymi w miejscowościach Medum, Dahszur, Hawara, el-Liszt, el-Lahun, Sakkara, Giza. Początkowo tworzono je z kamienia, później również z cegły suszonej. Te ostatnie, co wydaje się być zrozumiałe, nie oznaczały się zbytnią trwałością. Większość piramid wybudowano na zachodnim brzegu Nilu, ponieważ Egipcjanie wierzyli, że kraina zmarłych znajduje się na zachodzie. Pozostało do naszych czasów 67 ukończonych piramid oraz ponad 20 nieukończonych. Uznać je trzeba za swoisty symbol starożytnego Egiptu.

          Zapewne wiele osób wyobraża sobie, że wszyscy faraonowie chowani byli w piramidach. Nie jest to prawdą.
W rzeczywistości powstawały one jedynie do czasów tak zwanego Nowego Państwa, kiedy to zostały zastąpione przez grobowce skalne, co dokładniej opiszę później. W czasach piramid rozpoczyna się też historia balsamowania ciał władców. Już wtedy wierzono bowiem, że warunkiem dalszego szczęśliwego życia zmarłego jest zachowanie ciała w takiej postaci, by mogło być rozpoznane przez jego ka. Konieczne było także zachowanie własnego imienia, można powiedzieć tożsamości, aby zmarły mógł godnie egzystować w Zaświatach. Właśnie z powodu tych wierzeń wszyscy faraonowie dbali bardzo o to, by ich imiona uwieczniono w kamieniu, powtarzając je niezliczoną ilość razy w tekstach hieroglificznych. Dlatego też ukarano królową Hatszepsut za to, że ośmieliła się mianować faraonem, usuwając jej imię ze ścian wszystkich budowli w Egipcie. Naturalny proces mumifikacji, któremu podlegały ciała grzebane na pustynnych, piaszczystych cmentarzyskach, starano się zastąpić procesem balsamowania zwłok, ponieważ bogom równi władcy nie chcieli być pochowani na pustyni, tylko w grobowcach. Początkowe próby nie przyniosły oczekiwanych efektów, stopniowo jednak doskonalono proces zmieniania ciała zmarłego w swoisty posąg (bo tak właśnie trzeba to rozumieć), a efekty zobaczyć możemy w muzeach lub oglądając fotografie mumii.

          Czas panowania dynastii od VII do XI określa się jako Pierwszy Okres Przejściowy, kiedy to istnieją w Egipcie na powrót niezależne miasta-państwa. Dopiero król Nebhepetre Mentuhotep z XI dynastii znów zjednoczył kraj. Wtedy to właśnie Waset (czyli jak mawiali Grecy – Teby) staje się na pewien czas stolicą. Później przeniesiono ją na północ, do nieistniejącego już dzisiaj miasta Iczituai niedaleko Memfis. Czas panowania w Egipcie dynastii XI i XII, trwający od 2119 do 1794 roku p.n.e., określa się jako Średnie Państwo.

          Później przychodzi tak zwany Drugi Okres Przejściowy, kiedy to egipska dynastia sprawuje władzę w Tebach, północ kraju zajmują natomiast Hyksosi, którzy założyli swą stolicę w Auaris. Stan taki trwa do około 1550 roku p.n.e., kiedy to znów władcy tebańscy jednoczą kraj. Król Jahmes usuwa Hyksosów z północy Egiptu, zaczynają się rządy XVIII dynastii i trwający do 1070 roku p.n.e okres tak zwanego Nowego Państwa. Waset znów staje się stolicą zjednoczonego Egiptu. Wtedy to właśnie, jak już wspomniałem, powstaje nekropola we wschodniej części miasta zwanej Imenti En Waset. Dlaczego to właśnie miejsce zostało wybrane przez tebańskich władców Nowego Państwa jako miejsce pochówku? Przyczyn można podać przynajmniej kilka. Doświadczenia dwóch Okresów Przejściowych pokazały, że północna część kraju przez dłuższy czas może podlegać rządom obcych władców, tak więc grobowce narażone byłyby na grabieże. O wiele spokojniejsze wydaje się południe kraju, w mniejszym stopniu narażone na ekspansję wojowniczo nastawionych i od wieków z zazdrością i pożądaniem patrzących na bogactwo Egiptu państw basenu Morza Śródziemnego. Istotny wydaje się również fakt, że jest to miejsce szczególnie gorące i suche, co sprzyja naturalnej mumifikacji ciał.

          Centralną częścią nekropoli jest al-Qurna. Nazwa ta pochodzi od wysokiego na prawie 500 metrów n.p.m. masywu górskiego, którego najwyższe wzniesienie zwane al-Qurn (róg) przypomina kształtem piramidy znane nam z północy kraju. Nie trzeba było więc tworzyć z ogromnym wysiłkiem monumentalnej budowli, wystarczyło wykorzystać naturalne ukształtowanie terenu i poprzez wydrążenie szybów, korytarzy i komór stworzyć tysiące grobowców. Tak też się stało. Monumentalnych piramid władców pierwszych dynastii, tych niewyobrażalnie ogromnych i bezsensownych gór kamieni zebranych w jednym miejscu na pustyni, jak to niektórzy obrazowo określają, nie zdołano ochronić przed grabieżą – zostały splądrowane jeszcze w starożytności. Dlatego grobowce w nekropoli tebańskiej wykonywano inaczej.

           Często jedyne wejście do grobowca wiodło przez głęboki, wydrążony na wiele metrów w głąb ziemi szyb.
Do komory grobowej prowadziły korytarze, sale i przedsionki również drążone w skale i pokrywane licznymi malowidłami. Dla przykładu grobowiec Totmesa I i Hatszepsut ciągnie się na długości 213 metrów i osiąga głębokość 97 metrów, co daje wyobrażenie ogromnego nakładu pacy przy tworzeniu wielu tego typu przedsięwzięć oraz dowodzi dużych umiejętności starożytnych budowniczych. Zapewne dlatego przyznano im szczególne przywileje. Tworzyli oni elitarną, zamkniętą społeczność. Mieszkali w Deir el-Medina [3], swoistym państwie w państwie, z dala od „wszelkich uszu i oczu„, podlegali bezpośrednio faraonowi i wezyrowi. Miasto posiadało gliniany mur obronny, znajdowały się tutaj małe, bliźniaczo połączone, piętrowe domki, szkoła i sąd. Specjalnie dla nich pracowali rzemieślnicy wytwarzający wszelkie potrzebne przedmioty i produkty codziennego użytku włącznie z żywnością. Otrzymali też nadzwyczajny przywilej wykonania dla siebie i swoich rodzin własnych grobowców – Domów Wieczności. Odkryto ich około 500 w Deir el-Medina.

          Masyw górski al-Qurn i jego najbliższa okolica przypominają teraz ogromny tort naszpikowany „smakołykami”, do którego zjeżdżają od prawie dwóch stuleci egiptolodzy oraz różnego rodzaju poszukiwacze skarbów i przygód z nadzieją uszczknięcia dla siebie jakiegoś smakowitego kąska. Miejsce to określiłem jako nekropolę, w rzeczywistości jest to obszar o powierzchni kilkunastu kilometrów kwadratowych, na którym znajduje się łącznie wiele setek grobowców – w tym kilkadziesiąt królewskich – oraz piętnaście świątyń i pałac Amenhotepa III w Malgatta wybudowany dla jego małżonki królowej Teje.

          Zapraszam na krótki, z konieczności palcem po mapie pisany, spacer po tym niezwykłym miejscu. Podążać będziemy od strony Nilu kierując się na zachód. Najpierw docieramy do Świątyni Milionów Lat faraona Setiego I, władcy z XIX dynastii. Po prawej stronie widzimy natomiast Dra Abu al-Naga, nekropolę ze 114 kutymi w skale grobowcami dostojników państwowych i władców z okresu Nowego Państwa, kompleksem grobowym Amenhotepa I i jego małżonki, królowej Ahmose-Nefertari, świątynią Mentuhotepa II, grobami Antefów z XI, XIII i XVII dynastii oraz grobem-piramidą króla Ahmose I i królowej Tetiszeri.

          Część władców XI dynastii pochowanych zostało w osobnej nekropoli znajdującej się u podnóża masywu górskiego. Blisko stąd już do obrzeży skalnej kotliny Deir el-Bahari, co w języku arabskim oznacza Klasztor Północny. Nazwę tę nadano później, bowiem w tym właśnie miejscu znajdował się klasztor koptyjski. W czasach, gdy żyła Tachenemti, miejsce to nazywano Ta Dżeser.

          Zatrzymajmy się tu na chwilkę, bo przecież właśnie stąd pochodzić ma sarkofag z mumią Tachenemti.
W oddali widzimy wtuloną w skalne zakole Świątynię Milionów Lat królowej Hatszepsut, wybudowaną w XV wieku p.n.e. przez budowniczego Senenmuta. Nie był on ponoć tylko budowniczym świątyni. Łączyć go miało z królową prawdziwe uczucie. Czy było tak istotnie? Tego nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że zrobił niezwykłą jak na owe czasy karierę. Pochodził z niezamożnej rodziny. Jego rodzice Ramose i Hat-nefer mieszkali w okolicy Armant i pochodzili prawdopodobnie z Nubii. Pełnił wiele ważnych funkcji, był Zarządcą Podwójnego Domu Złota, Ogrodu Amona, Pól Amona, Kapłanem Barki Amona, Wielkim Zarządca Dóbr Amona, Dóbr Królewskiej Córki Neferure i Zarządcą Stad Amona. Wielce wymowna jest też zgoda królowej na przedstawianie wizerunków i rzeźb Senenmuta w jej towarzystwie i to jako postać tej samej wielkości, a więc równej jej pod względem ważności. Zachowały się posągi przedstawiające Senenmuta trzymającego w ramionach małą księżniczkę Neferure, córkę królowej. Wiadomo też, że był piastunem i nauczycielem księżniczki. Czy również ojcem? A może był Senenmut ojcem młodzieńca pojawiającego się w otoczeniu królowej, mającego wyraźne rysy nubijskie, który wychowywany był w pałacowej szkole wraz z dziećmi królewskimi, został paziem królowej i otrzymał tytuł Nosiciela Wachlarza po Prawicy Króla, a gdy zmarł, został pochowany w Dolinie Królów? Musiał to być ktoś ważny. Podobnie zresztą jak Senenmut, skoro Hatszepsut pozwoliła mu wykuć i dla siebie grobowiec w pobliżu Świątyni Milionów Lat, której budowę nadzorował. Dzisiaj możemy sobie tylko wyobrażać, jak owa świątynia wyglądała w czasach swej świetności.

          W większości jest ona wykuta w skale. Składa się z trzech ułożonych kaskadowo i połączonych ze sobą rampami tarasów zakończonych portykami. Na najniższy taras prowadziła droga, wzdłuż której postawiono obelisk oraz posągi sfinksów. Drugi taras ozdobiono przedstawiającymi sceny z życia królowej reliefami, zbudowano tu także dwie kaplice. Ta po lewej stronie poświęcona była bogini nieba Hathor, czczonej jako bóstwo miłości, radości, uciech, muzyki i tańca, a także opiekunkę kobiet. Jej imię znaczy „Dom Horusa”, nosiła również przydomki „Oka Horusa”, „Złotej Bogini”, „Bogini Niebios”, „Pani Czerwonej Góry” i „Turkusowej Pani”. Po prawej stronie tarasu znajduje się natomiast świątynia Anubisa, bóstwa opiekuńczego zmarłych. Prowadził ich dusze na sąd bogów, na którym zresztą sam był jednym z sędziów. Czczony był także jako strażnik cmentarzy, patron mumifikacji i balsamowania, opiekun grobów i mumii. Niezwykle wymowne jest to połączenie dwóch skrajności – radości życia oraz nieuchronności śmierci i sądu. Jak widzimy, świadomość tego faktu nie była obca nawet równym bogom władcom Egiptu.
Na trzecim tarasie znajdował się dziedziniec z wejściami do Komór Odrodzenia Hatszepsut i jej ojca Totmesa I, a przed kolumnami stały posągi Ozyrysa, boga śmierci i odrodzonego życia, Wielkiego Sędziego zmarłych. W obrębie Deir el-Bahari znajdują się jeszcze świątynia grobowa Mentuhotepa II, świątynia Totmesa III, grobowiec-skrytka zwany przez egiptologów DB-320, w którym ukryto kilkadziesiąt mumii, między innymi największych faraonów XVII, XVIII, XIX i XX dynastii, jak chociażby Totmasa II, Amenhotepa I, Seti I i Ramzesa II. Kapłani przenieśli je tutaj za czasów XXI dynastii z powodu częstych rabunków grobów królewskich pod koniec istnienia Nowego Państwa. Znajduje się również tutaj aż 900 grobowców dostojników państwowych z okresu Nowego Państwa. W jednym z nich właśnie znajdować się miał sarkofag z mumią Tachenemti, zanim w roku 1884 trafił do krakowskiego muzeum. Możliwe, że jako grobowiec wykorzystano jedną z kaplic świątyni królowej Hatszepsut, co ponoć często się zdarzało właśnie w Trzecim Okresie Przejściowym. Jak było w rzeczywistości? Być może nigdy nie uda nam się tego ustalić. Jedno wszakże nie ulega wątpliwości, musiała ona pochodzić z jednej z ważniejszych arystokratycznych rodzin ówczesnych Teb.

        Dodajmy jeszcze, iż od wielu lat prowadzone są przez polskich archeologów i konserwatorów prace badawcze w kotlinie Deir el-Bahari. Odkryli oni tutaj i odrestaurowali świątynię Tutmozisa III znajdującą się w pobliżu Świątyni Milionów Lat królowej Hatszepsut. Za to im chwała. Obecnie prowadzą między innymi wykopaliska w obrębie skał na wysokości około 100 metrów ponad świątynią królowej Hatszepsut, których celem jest odnalezienie nieodkrytego do tej pory grobowca króla Herhora, znanego nam chociażby z powieści Bolesława Prusa Faraon. Przypuszczalnie wykorzystał on grobowiec wykuty w skale 500 lat wcześniej dla faraona Amenhotepa I. Zgodnie ze wskazówką pozostawioną w tak zwanym papirusie Abbotta grobowiec ten ma się znajdować na północ od świątyni Amenhotepa z ogrodem oraz 120 łokci poniżej jakiegoś wysoko położonego miejsca, w którym coś się znajduje. Bardzo lubili starożytni łamigłówki. Starannie ukryto grobowiec, aby nikt nie zakłócał wiecznego snu faraona, ale to tylko rozbudza chęć rozszyfrowania zagadki i ukazania światu doczesnych szczątków bogom równego Herhora. Rozbijają więc robotnicy egipscy pod nadzorem polskich naukowców skały i usuwają tony kamieni dziennie, szukając wejścia do grobowca. I tak już od lat, by wieczny odpoczynek przestał być wiecznym.

          Z ich stanowiska wyjść można na szczyt masywu, aby następnie zejść na drugą stronę, gdzie na początku XX wieku odkryto Dolinę Królów, kolejną nekropolę z ponad 60 ukończonymi oraz 20 nieukończonymi, wykutymi w skalnym podłożu grobowcami władców XVIII, XIX i XX dynastii oraz członków ich rodzin. To właśnie tam, w części Doliny zwanej po arabsku Biban el-Muluk – Brama Królów – odkryty został przez Howarda Cartera w 1922 roku słynny grobowiec Tutanchamona. Dalej na północ rozciąga się już tylko bezkresna Pustynia Libijska.

           Ruszamy dalej drogą na zachód. Mijamy znajdujący się po lewej stronie cały kompleks świątyń: Totmesa III, Siptaha, Amenhotepa II, Ramesseum – świątynię Ramzesa II, świątynie Totmesa IV, Tauseret, Merenptaha, Totmesa I. Przy drodze wiodącej na lewo znajdowała się świątynia Amenhotepa III, z której pozostały jedynie słynne kolosy Memnona. Po prawej stronie, naprzeciwko świątyń które mijamy, zobaczyć można kolejną nekropolę o nazwie Gurnet Murrai ze skalnymi grobami dostojników państwowych. Przed nami jeszcze dwie świątynie, Amenhotepa syna Hapu i Totmesa III oraz miejsce zwane Medinet Habu, gdzie zobaczyć można zespół świątyni Totmesa III, świątynię grobową i pałac Ramzesa III, a nieco dalej Malgattę ze wspaniałym pałacem faraona Amenhotepa III wystawionym, jak już wcześniej wspomniałem, dla jego małżonki królowej Teje.

          W ten oto sposób przemierzając drogę o długości około 5 kilometrów mogliśmy poznać sporą część historii starożytnego Egiptu z czasów od około 2100 roku p.n.e., panowanie XI dynastii, do końca Nowego Państwa, czyli końca panowania XX dynastii około 1069 roku p.n.e.
Jak nietrudno obliczyć, jest to okres ponad tysiąca lat. Ot taki Egipt starożytny w pigułce.

***

         Kim była Tachenemti? Jak już wcześniej wspomniałem, sam fakt istnienia sarkofagu z jej mumią oraz umiejscowienie grobowca w Deir el-Bahari, niedaleko Świątyni Milionów Lat królowej Hatszepsut, wskazuje na pochodzenie z rodziny należącej do elity ówczesnej arystokracji tebańskiej. Czy dowiemy się czegoś więcej? Przecież minęło prawie 3000 lat od chwili, gdy żyła. No cóż. Możemy odczytać to, co zostało zapisane na sarkofagu. Na tym między innymi polega potęga pisma, które starożytni Egipcjanie uważali za święte znaki bogów. Wygląda na to, że mieli sporo racji. Wiele „powie” nam sam sarkofag, a konkretnie sposób, w jaki go ozdobiono. Wykorzystać możemy także wyniki badań prowadzonych przez współczesnych naukowców. Spróbujmy więc zebrać te informacje.

          Antropoidalny sarkofag z mumią Tachenemti pochodzi z 2 połowy VIII wieku p.n.e. – koniec panowania XXIII i XXIV dynastia. Cóż wiemy o tych czasach? Panowanie XXIII dynastii datowane jest na lata 830-715 p.n.e., natomiast dynastii XXIV na 740-714 p.n.e. Tak więc w miarę dokładnie określić możemy, że lata życia Tachenemti przypadają na okres od około 750 do 714 roku p.n.e., czyli tak zwany Trzeci Okres Przejściowy, kiedy to kraj jest podzielony. Władcy dynastii XXIII, zwanej libijską, rezydowali w Tebach, Herakleopolis, Hermopolis, Leontopolis i Tanis.
W Tebach w latach 754-714 p.n.e. władzę sprawowała Szepenupet I, córka Osorkona III i Karoaczet, przyrodnia siostra Takelota III i Rudżamona. Jej imię własne brzmiało Szepenupet Meri-Mut, natomiast imię tronowe Henemet-ib-Amon, czyli Ta, która obejmuje serce Amona. Podobnie jak wspomniana już wcześniej Hatszepsut, przyjmuje ona honorowy tytuł Boskiej Czcicielki Amona nadawany od czasów XVIII dynastii królewskim matkom, żonom lub córkom. W czasach, które nas interesują, wykorzystywano ten tytuł w celach politycznych. Osorkon III, chcąc zapewnić sobie wpływy w Tebach, uczynił swego syna Takelota III arcykapłanem świątyni Amona, natomiast swą córkę Szepenupet Boską Czcicielką Amona. Nie był to jedynie tytuł honorowy. W rzeczywistości właśnie od czasów Szepenupet Boskie Czcicielki Amona posiadały władzę równą królewskiej i nadawały sobie imiona tronowe. Oczywiście wiązało się to ze stopniowym ograniczaniem władzy potężnych kapłanów tebańskich. Już za czasów faraona Ramzesa III, panującego w latach 1197-1165 p.n.e., stanowili oni potęgę ekonomiczną i polityczną, z którą musiał się liczyć każdy faraon. Byli właścicielami piętnastu procent ziemi uprawnej, flotylli złożonej z 88 okrętów, 53 warsztatów i stoczni, 169 miast w Syrii i Nubii, stad liczących wiele setek tysięcy sztuk bydła. Największe bogactwa posiadały świątynie Amona, toteż arcykapłani świątyni Amona w Tebach odgrywali rolę równą faraonowi, a nawet w końcu sami zostawali faraonami. Wszelkie ważne dla kraju decyzje podejmowane były przy udziale najwyższego kolegium kapłańskiego świątyni Amona w Tebach.

          Jak już wspomniałem Tachementi żyła w tak zwanym Trzecim Okresie Przejściowym. Czasy były to bardzo niespokojne. Kuszycki władca Pianchi, założyciel późniejszej XXV dynastii, pokonał wojska głównych miast w tym także Memfis i opanował Górny Egipt. Dążył do sprawowania władzy nad całym Egiptem. Aby tak się stało, musiał najpierw zająć Teby. Kiedy mu się to udaje, zmusza Szepenupet do zaadoptowania jego siostry Amenardis, uczynienia jej Boską Czcicielką Amona, a tym samym współwładczynią i następczynią na tronie tebańskim – władzę sprawowała w latach 740-720 p.n.e. Czy wydarzenia te mają jakiś związek ze śmiercią Tachenemti? Czy mogła ona zginąć w czasie walk o tron w Tebach? Pod koniec lat 90-tych XX wieku przeprowadzone zostały przez Katedrę Radiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego badania radiologiczne i za pomocą tomografu komputerowego sześciu mumii egipskich znajdujących się w zbiorach muzeów krakowskich, w tym również mumii Tachenemti. Nie wykazały one żadnych uszkodzeń w obrębie szkieletu. Wydaje się więc, że przyczyną śmierci nie było raczej tragiczne zdarzenie, chociaż nie możemy mieć oczywiście pewności. W trakcie badań, na podstawie oceny substancji gąbczastej struktur końca bliższego kości udowej (określa się to jako metodę Hansena), ustalono także wiek Tachenemti. W chwili śmierci miała ona około 20 lat. Bardziej odpowiednie wydaje się jednak stosowanie w odniesieniu do niej określenia kobieta niż dziewczyna. Gorący klimat Egiptu powodował szybsze dojrzewanie i starzenie się jego mieszkańców.

***

        Sarkofag Tachenemti pokryty jest wieloma wizerunkami bóstw i napisami hieroglificznymi zawierającymi religijne formuły ofiarne oraz modlitwy, których celem było zapewnienie zmarłej ochrony i odrodzenia w Zaświatach. Przyglądnijmy im się dokładniej.

        Głowę, pokrytą peruką, zdobią skrzydła opiekuńczej bogini nieba Mut, żony Amona, matki Chonsu, tworzącej razem z nimi tak zwaną triadę bóstw tebańskich, dla których wzniesiono wspomniany już największy w starożytności kompleks świątyń w Karnaku. Sama bogini ukazywana była zwykle jako sęp, albo kobieta o nakryciu głowy w kształcie sępa. Jej imię fonetycznie odpowiada słowu matka, które w piśmie hieroglificznym wyobrażane było właśnie za pomocą wizerunku samicy sępa.

          Na piersiach sarkofagu widoczny jest naszyjnik zwany menat, pełniący rolę swoistego amuletu chroniącego zmarłą i stanowiący religijny symbol zmartwychwstania. Razem z lustrem i sistrum był on atrybutem Hathor, czczonej w Waset jako bogini zmarłych. Nakładano go w dniu pogrzebu. Często zobaczyć można podobne naszyjniki na ilustracjach oraz malowidłach ściennych przedstawiających postacie bogów lub faraonów. Niżej rozpościera swoje opiekuńcze skrzydła klęcząca bogini nieba Nut, uznawana również za opiekunkę i przewodniczkę zmarłych. Wierzono, że gwiazdy widniejące na jej niebiańskim ciele są duchami zmarłych. Właśnie dlatego sufity grobowców często pokryte są gwiazdami, a na ścianach przedstawiano wygięte w łuk ciało bogini. Jej wizerunek zdobił również inne elementy wyposażenia grobowców. Często malowano go na wieku sarkofagu a rozpostarte skrzydła symbolizowały złożenie zmarłego do grobu niczym w wieczne objęcia pani nieba, witającej zmarłego słowami: „Jestem Nut i przybyłam by cię przytulić i chronić od wszystkich złych rzeczy”.

         Mamy zatem kolejne „uskrzydlone” egipskie bóstwo. Niech nas to jednak nie dziwi. Wierzenia religijne, tradycje i obrzędy znane nam z wielu starożytnych kultur w dużym stopniu wynikały z obserwacji otaczającego świata. Częste są więc w nich zoomorficzne wyobrażenia bogów. Wspólnym dla wielu mitologii starożytnych jest również to, że zwykle siedzibę bogów umiejscawiano u góry. Omówienie symboliki płaszczyzny wertykalnej, opozycji góra-dół czy wreszcie symbolicznego znaczenia wznoszenia się i opadania wymagałoby napisania odrębnego, obszernego tekstu. Wykracza to poza tematykę tego szkicu, toteż zainteresowanych zachęcam do lektury tekstów Mircea Eliade.
My ograniczmy się do stwierdzenia, że właśnie ptaki często postrzegane są jako istoty boskie, bowiem tylko dla nich, spośród istot żyjących na ziemi, dostępne są bezkresne przestrzenie nieba, po których każdego dnia „płynie” cudowna, słoneczna barka Amona-Re w odwiecznym cyklu narodzin i śmierci. Stąd właśnie tak częste przedstawianie wyobrażeń egipskich bóstw pod postacią ptaków i wyposażanie ich wizerunków w skrzydła, które stały się niejako atrybutem boskości.

          Po obu stronach wizerunku bogini Nut, na biało-brązowych pionowych pasach, umieszczono związany z nią tekst zapisany za pomocą pisma hieroglificznego. Niżej widnieje scena sądu nad zmarłą wyobrażona zgodnie z wierzeniami przedstawionymi w mitologii egipskiej. Istnieje wiele podobnych malowideł na sarkofagach lub ścianach grobowców. Mamy tu całą gromadę bóstw z Ozyrysem na czele. Jest bogini prawdy Maat, bogini Ammit zwana „pożeraczką”, bowiem jeśli wynik sądu będzie negatywny, pożre ona serce zmarłej, co oznacza całkowite unicestwienie. Jest także bóg Tot[4], sekretarz Wielkiej Dziewiątki pierwotnych bogów i jednocześnie bóg Księżyca, patron mądrości, mąż bogini Maat. Imię Tot nadali Grecy. Prawidłowe, staroegipskie imię brzmi Djehuty [5]. To on miał wynaleźć hieroglify, kalendarz – a więc także upływ czasu – oraz takie dziedziny wiedzy jak arytmetyka, geometria, muzyka. Jemu też przypisuje się autorstwo tak zwanej „Księgi Zmarłych”[6]. Podczas sądu w Zaświatach Thot skazywał tych, którzy krzywdzili zwierzęta. Pełnił też rolę lekarza i maga. Przedstawiano go pod postacią ibisa, pawiana lub człowieka z głową tych zwierząt. Na sarkofagu Tachenemti przedstawiony jest pod postacią człowieka z głową ibisa. Właśnie wraz ze swą małżonką prowadzi zmarłą przed oblicze Ozyrysa i pozostałych bóstw. Później zapisze on wynik ważenia serca zmarłej. Tak bowiem wyobrażali sobie Egipcjanie sąd na zmarłym. Według ich wierzeń to serce było siedzibą rozumu i moralności. Zważenie serca miało wykazać, czy w czasie życia zmarły postępował w sposób moralny, zgodny z zasadami maat.

          Niżej – w centralnej części – przedstawiono leżącą na łożu mumię zmarłej, nad którą unosi się jej ba. Wyraża ono osobowość, indywidualność człowieka. Przedstawiane bywa, tak jak na sarkofagu Tachenemti, pod postacią ptaka z głową człowieka lub jako lampka – wierzono, że gwiazdy, czyli „lampki” nieba, to ba osób zmarłych. Przy tej okazji warto wspomnieć, że inny element duchowej natury człowieka stanowi ka. Nie jest to dusza w naszym rozumieniu. Jest to raczej coś w rodzaju energii życiowej przynależącej do określonej osoby i do całości wszechświata jednocześnie. Chociaż ka nie ma ciała, nawet po śmierci człowieka musi jeść i pić, w przeciwnym razie cierpi. W chwili śmierci oddziela się ono od ciała i przeżywa coś w rodzaju szoku, powraca po rytuale Otwarcia Ust. Dopiero po tym rytuale można było złożyć mumię do grobu. Zmarły wyruszał wówczas na daleką wędrówkę do Krainy Wiecznej Szczęśliwości wiodącą przez podziemia Duat, gdzie czyhało na niego wiele niebezpieczeństw. Aby ich uniknął i szczęśliwie dotarł do Wielkiej Sali Sądu Ozyrysa, wyposażano zmarłego w swego rodzaju przewodnik, którym była wspomniana już „Księga Zmarłych” stanowiąca zbiór różnego typu formuł magicznych. Niekiedy fragmenty tych tekstów umieszczano też na sarkofagach i ścianach grobowców. Jeśli wynik sądu, którego wyobrażenie opisałem wyżej, był pozytywny, zmarły udawał się na Pola Jaaru, czyli w pewnym sensie odpowiednik naszego Raju.

          Pod łożem, na którym znajduje się mumia zmarłej, widzimy naczynia kanopskie, w których umieszczano wnętrzności wyjęte z ciała przed mumifikacją. Wierzono, że opiekują się nimi czterej synowie Horusa, dlatego pokrywom tych naczyń nadawano w późniejszym okresie odpowiedni kształt – Ismeta z głową ludzką dla wątroby, Hapiego z głową pawiana dla płuc, Kebehsenufa z głową sokoła dla jelit i Duamutefa z głową szakala dla żołądka. Wizerunki tych bóstw zobaczyć możemy w dolnej części sarkofagu Tachenemti, po lewej i prawej stronie postaci Ozyrysa, sędziego zmarłych, który w cudowny sposób został wskrzeszony. Smutna to opowieść, pokazująca jednocześnie, że i bogowie potrafią być okrutni, a ich czyny są niekiedy wynikiem zawiści i nienawiści. Brat Ozyrysa, zawistny Set, zabił podstępnie uwielbianego przez poddanych władcę, a ciało poćwiartował i rozrzucił na terytorium całego Egiptu. Zrozpaczona Izyda, siostra i żona Ozyrysa, odnalazła części jego ciała z pomocą Anubisa, który połączył je na powrót i zmumifikował, dzięki czemu bóg ożył. Nie mógł jednak pozostać w świecie żywych, został więc władcą podziemi i krainy umarłych. Przedstawiony jest on tutaj, zgodnie ze zwyczajem, jako mumia. W ręku trzyma insygnia władzy faraona – nechecha i heka[7] – a na głowie ma podwójną koronę Górnego i Dolnego Egiptu.

          Nad wizerunkiem Ozyrysa i czterech synów Horusa umieszczono wyobrażenie podróży w słonecznej barce boga Re. Zmarły był wolny od trosk przebywając w Krainie Wiecznej Szczęśliwości, stanowiła ona jednak wierne odbicie życia ziemskiego, toteż trzeba było w niej pracować. Dlatego jednym z elementów wyposażenia grobowca były figurki uszebtiodpowiadający. Stanowiły one zwykle wierną kopię mumii, a ich zadaniem było wyręczanie zmarłego w pracach. Istniało specjalne zaklęcie – zamieszczone w 6 rozdziale „Księgi Zmarłych” – sprawiające, że figurki przemieniały się w swe rzeczywiste sobowtóry.
W przypadku Tachenemti brzmiałoby ono tak: „O, uszebti, jeżeli Tachenemti rozkaże się wykonanie jakiejś pracy w państwie umarłych: zaoranie pola, nawodnienie ziemi czy przewożenie piasku ze wschodu na zachód, powiesz ‚Oto jestem’ ”. Nagrodą za sumienną pracę była właśnie możliwość odbycia przez zmarłego podróży, jako równego bogom, na pokładzie słonecznej barki boga Re.

          W dolnej części sarkofagu, na stopach, widnieje kolejny wizerunek uskrzydlonego bóstwa. Tym razem jest to Izyda, córka bogini Nut i boga Geba, władczyni nieba i ziemi znana nam z przytoczonego nieco wcześniej mitu o cudownym zmartwychwstaniu Ozyrysa, jej brata i męża jednocześnie. Bardzo charakterystycznym elementem tego właśnie sarkofagu jest znajdujący się pod stopami rodzaj postumentu pokrytego świętymi znakami anch.
Podstawa taka, której zadaniem było upodobnienie postaci zmarłego do posągu, pojawia się właśnie w Trzecim Okresie Przejściowym. By uzupełnić opis wizerunków bóstw znajdujących się na zewnętrznej części sarkofagu, należy dodać, że na czubku głowy namalowana została, znów skrzydlata, bogini Neftyda, siostra Izydy i Ozyrysa, żona Seta, matka Anubisa, uważana za boginię śmierci. W sporze Ozyrysa z Setem nie poparła męża, lecz opłakiwała los Ozyrysa i uczestniczyła w jego zmartwychwstaniu, dlatego cieszyła się wielkim szacunkiem. Rozmieszczenie wizerunków Izydy i Neftydy przy nogach i głowie sarkofagu symbolizować miało opiekę obu bogiń nad mumią aż do zmartwychwstania.

          Nie było mi dane oglądać wewnętrznej strony sarkofagu, można jednak przypuszczać, że i tam, zgodnie z obowiązującymi wówczas zasadami, pojawiają się malowidła. Prawdopodobnie na wewnętrznej stronie wieka widnieje wizerunek bogini Nut, która w symboliczny sposób ochrania zmarłego, natomiast w dolnej części namalowany został filar dżed, związany z Ozyrysem, symbolizujący stałość i trwałość. Często jego kształt miały też amulety mające za zadanie wspierać zmarłego w Zaświatach. Spowitą bandażami mumię owinięto być może tak zwaną siatką mumiową lub całunem, bowiem ten stary obyczaj powraca właśnie w Trzecim Okresie Przejściowym. Warto też zwrócić uwagę na kolorystykę sarkofagu. Dominujące barwy to brąz, zieleń i złoto. Każdej z nich odpowiada określone znaczenie symboliczne – brąz i zieleń łączyły się z ziemią i symbolizowały życie, natomiast złoto było barwą przynależną bogom.

         Jak już wspomniałem, na sarkofagu umieszczone są różnego typu teksty związane z postaciami przedstawionych bóstw oraz formuły magiczne zaczerpnięte z „Księgi Umarłych”, które miały zapewnić zmarłej bezpieczeństwo w Zaświatach. Zapisano tu także jej imię – Tachenemti – oraz imiona rodziców – ojciec Bakenren i matka Tabakenchonsu. Postanowiłem poszukać jakichś informacji dotyczących rodziców Tachenemti. Zadanie wydaje się karkołomne, jednak dopisało mi szczęście. Mumia pisarza ze świątyni Amona w Karnaku o imieniu Bakenren znajduje się w Medelhavsmuseet w Sztokholmie. Według podawanych informacji żył on 2700 lat temu. Możliwe więc, że jest to mumia ojca Tachenemti. Gdzie znajdują się mumia matki, zapewne wyjęta z grobowca razem z pozostałymi, tego nie udało mi się ustalić. I pomyśleć, że kiedyś złożono je obok siebie w grobowcu rodzinnym w Deir el-Bahari. Chociażby przez szacunek dla tych ludzi i ich wierzeń religijnych tak powinno już zostać. Grobowiec znajdował się prawdopodobnie w obrębie Świątyni Milionów Lat królowej Hatszepsut. W Trzecim Okresie Przejściowym uległa już ona częściowemu zniszczeniu i mieszkańcy Teb wykorzystywali różnego typu nisze i wydrążone w skale korytarze jako własne komory grobowe. Obyczaj to zresztą powszechny w historii starożytnego Egiptu. Bardzo często groby mniej zamożnych Egipcjan umieszczano w pobliżu grobowców faraonów wierząc, że zapewni to zmarłym opiekę władców równych bogom i tym samym szczęście w Zaświatach.

***

          Lamenty płaczek i monotonny śpiew kapłanów, dobiegające jakby z Zaświatów, zagłuszały cichy szum sań sunących po piasku. W oddali widać już było Świątynię Milionów Lat królowej Hatszepsut. Ziemska wędrówka Tachenemti zbliżała się do końca. Odtąd przebywać będzie ona wśród bogów. Bakenren spojrzał na idącą obok niego Tabakenchonsu. Szła pochylona, jakby uginała się pod ogromnym ciężarem. On sam też odnosił wrażenie, że wszystko to jest jedynie snem, z którego lada chwila się obudzi. Kiedy spojrzał na tekenu [8], odżyły wspomnienia radosnych narodzin Tachenemti. Najpierw długie miesiące oczekiwania, aż wreszcie głośny płacz niemowlęcia obwieszczającego w ten sposób bogom i światu, że oto pojawia się, by rozpocząć ziemską wędrówkę. A później wiele wspaniałych chwil spędzonych razem. To wszystko miałoby zaginąć bezpowrotnie w momencie śmierci? Tak przecież być nie mogło. Bakenren nie miał żadnych wątpliwości, że Tachenemti trwać będzie teraz równa bogom w doskonalszym świecie oczekując przybycia swych bliskich, a wtedy nic już ich nie rozdzieli, na wieki będą szczęśliwi.

          Jakby z oddali usłyszał dźwięki towarzyszące tradycyjnemu tańcowi Muu. Pogrążony w myślach nie zauważył nawet, że dotarli na miejsce. Sarkofag zdjęto z sań i ustawiono przy wejściu do grobowca. Po otwarciu wieka oczom zebranych ukazała się postać szczelnie pokryta bandażami. Tabakenchonsu cicho zapłakała obejmując ostatni raz ramionami córkę. Bakenren, starając się powstrzymać drżenie rąk, ujął nóż pesesz-kef [9] i wypowiadając cicho tekst modlitwy dotykał nosa, oczu, uszu i piersi mumii. W tej chwili uczuł radość. Bogowie pozwolili mu raz jeszcze uczestniczyć w cudownym zdarzeniu. Jakaż wielka mądrość zawarta jest w rytuale Otwarcia Ust, dzięki któremu można narodzić się powtórnie, tym razem dla wieczności. Bo przecież właśnie w tej chwili Tachenemti przyjęła postać ach i będzie mogła żyć w Zaświatach jako odrębna istota. Oto narodziła się po raz drugi. Z zamyślenia wyrwał go gwałtowny lament płaczek i dźwięk tłuczonych czerwonych glinianych naczyń. Sarkofag oraz przyniesione przedmioty wniesiono do grobowca, który zamknięto. Wszyscy uczestnicy pogrzebu rozpoczęli wspólną ucztę. Część pokarmów wniesiono już wcześniej do grobowca, by Tachenemti mogła się nimi posilać w Zaświatach. Zresztą od tej pory regularnie przynosić będą dla swej córki pokarmy i składać na stole ofiarnym znajdującym się obok ślepych wrót.
Gdy zamykano grobowiec, Bakenren spojrzał na umieszczoną nad nimi formułę: „Dar, który daje król. Tysiąc chlebów, tysiąc dzbanów piwa, tysiąc wołów, tysiąc sztuk ptactwa, tysiąc naczyń z trawertynu, tysiąc szat dla ka błogosławionej Tachenemti”.

***

          Zachodnia część Waset to nekropola, miejsce poświęcone tak ważnemu dla Egipcjan kultowi zmarłych, królestwo Ozyrysa boga śmierci i odrodzonego życia, Wielkiego Sędziego zmarłych, brata Seta, Izydy i Neftydy, syna bogini nieba Nut i boga ziemi Geba. Przy okazji warto wspomnieć, że podobna para pierwotnych bogów – nieba i ziemi – występuje w wielu mitologiach starożytnych. Tak jest na przykład w mitologii greckiej, z tą różnicą, że tutaj bóg nieba to mężczyzna – Uranos, a bogini ziemi to kobieta – Gaja. Już Herodot miał dziwić się tej „odwrotności” Egipcjan widocznej w wielu elementach kultury, religii i życia codziennego.

          W zachodniej części miasta przebywali głównie kapłani i specjalna policja zabezpieczająca grobowce przed częstymi już w starożytności kradzieżami. No i były tutaj dwa wspomniane pałace Ramzesa III i Amenhotepa III. Swoją drogą mieszkać na cmentarzu?! Ja dziękuję, nawet jeśli we wspaniałym pałacu. Jestem w stanie zrozumieć ulokowanie w Deir el-Medina zamkniętego osiedla dla budowniczych grobów, ale faraon, który dobrowolnie zgadza się przebywać w takim miejscu? Tak wygląda typowy sposób myślenia współczesnego człowieka. Czy podobnie myśleli starożytni Egipcjanie? By spróbować odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw chociażby ogólnie przedstawić system wierzeń religijnych oraz filozofię starożytnych Egipcjan.

          Powszechnie uważa się, że filozofia narodziła się w Grecji. Nawet nazwa tej dziedziny wiedzy pochodzi z języka greckiego. W rzeczywistości już starożytni wskazywali Egipt jako kolebkę wszelkiej mądrości. Rzecz polega na tym, że dopiero w Grecji powstały pierwsze rozbudowane systemy filozoficzne, które na dodatek zostały zapisane w formie dzieł przedstawiających je całościowo. Założenia filozofii egipskiej odtwarzać trzeba natomiast z fragmentów tekstów obrzędowych, głównie związanych z kultem zmarłych. Dodatkowo zapisane są one trudnym do interpretacji językiem symboli i często pochodzą z odległych od siebie okresów historii Egiptu. Możliwe jest jednak zebranie ich w spójny system poglądów. Podstawowym wydaje się przekonanie o istnieniu doskonałej jedności – określanej między innymi terminem Ptah – składającej się z trzech sfer.
Pierwszą stanowi wszechwiedzący, wszechzawierający i wszechmocny Boski Umysł, źródło boskiego Słowa stwarzającego plan fizycznej rzeczywistości i wzorce wszelkich elementów widzialnego, materialnego świata. Zaistnienie tych wzorców możliwe jest dzięki drugiej sferze, energii twórczej nazywanej Hheka (moc). Dzięki tej energii powstaje znany nam z autopsji świat widzialny, czyli trzecia sfera doskonałej jedności, stanowiący odwzorowanie boskiego planu. Wszystkie te sfery współistnieją dzięki maat, czyli ładowi i harmonii ogarniającym cały wszechświat oraz dobru, umiarowi i sprawiedliwości występującym w życiu społecznym. Gwarantem ich istnienia był faraon, zastępca boga na ziemi. Tak więc każdy element świata, to znaczy również śmierć, uznawano za konieczny. Naruszenie tego ładu doprowadziłoby do załamania równowagi i powrotu do chaosu określanego w mitologii egipskiej jako Nun i wyobrażanego pod postacią Praoceanu.

          Człowiek, jako jeden z elementów tej doskonałej jedności, podlega tym samym prawom, jakim podlega świat przyrody. Ich poznanie umożliwiały obserwacje, z których wynikało, że podstawową zasadą jest powtarzający się cykl narodzin i śmierci. Czyż i my nie obserwujemy tego cudu każdej wiosny? To, co zdawało się martwe, ożywa na nowo. Wynikający z warunków klimatycznych Egiptu proces naturalnej mumifikacji ciał zmarłych dodatkowo utwierdzać musiał w przekonaniu, że śmierć nie jest końcem istnienia człowieka, a jedynie okresem przejściowym, taką swoistą zimą, po której nadejść musi wiosna. Dlatego właśnie Ozyrys czczony był jednocześnie jako bóg śmierci i odrodzonego życia, a na trzecim tarasie Świątyni Milionów Lat w Deir el-Bahari znajdował się dziedziniec z wejściami do Komór Odrodzenia Hatszepsut i jej ojca Totmesa I.

          Wiarę w takie właśnie cykliczne odradzanie się człowieka dostrzec można również w rytuale tradycyjnego święta Sed (HebSed) obchodzonego w 30 rocznicę koronacji władcy, podczas którego miało miejsce magiczne odrodzenie i odnowienie władzy królewskiej. Jest to jedno z najstarszych świąt egipskich. Jego początki sięgać mają ponoć jeszcze czasów plemiennych, kiedy to władca musiał potwierdzać swą sprawność fizyczną. Jeśli nie był w stanie, ze względu na wiek lub chorobę, podołać obowiązkom, zabijano go, a rządy po nim przejmował syn. Za czasów dynastycznych ucywilizowano obrzęd i odtąd faraonowie mogli rządzić spokojnie aż do późnej starości. Zmienił się też cel rytuału, służyć on miał odnowieniu sił władcy, toteż wielu faraonów obchodziło święto Sed nawet kilkakrotnie, a Ramzes II aż 14 razy między 30 i 66 rokiem swego panowania. Ufundował on nawet sanktuarium znajdujące się w świątyni skalnej w Abu Simbel, które dwa razy w roku – 19 lutego i 21 października – całkowicie wypełniało światło słoneczne przemierzywszy wcześniej dziedziniec i sale o łącznej długości 60 metrów. Być może w te właśnie dni dokonywano obrzędu. Jak on wyglądał? W obecności dostojników państwowych i kapłanów dokonywał się swoisty proces regeneracji władcy. Najpierw był on rytualnie zabijany (oczywiście symbolicznie), odbywał się pogrzeb jego posągu, a następnie w czasie intronizacji przejmował na nowo insygnia władzy nad Górnym i Dolnym Egiptem oraz hołdy dostojników. Z kolei następował bieg władcy, z insygniami władzy lub innymi symbolicznymi przedmiotami, między również symbolicznymi punktami granicznymi Ziemi i Nieba, który miał potwierdzać jego władzę nad obiema tymi sferami. Składano też ofiary bóstwom oraz zapalano „nowy ogień” zapewniający Egiptowi światło i życie. Radosne to było święto, zatem towarzyszyły mu wystawne uczty połączone z tańcem i muzyką. Faraon bowiem nie tylko odzyskiwał siły. Stawał się również ucieleśnieniem boga Re. Oczywiście dokonuje się to wszystko w sposób symboliczny w aurze magii, ale czy i dzisiaj nie mamy podobnych rytuałów? Każdego roku przecież w kościele chrześcijańskim obchodzone są święta związane z ofiarą paschalną Chrystusa, podczas których dokonuje się duchowa odnowa wiernych. O występowaniu podobnych rytuałów odrodzenia w innych systemach religijnych pisał również wspominany już Mircea Eliade.

          Aby żyć, trzeba więc przejść przez śmierć. Jest ona konieczną częścią życia. Chociaż umiera ciało, wciąż żyje ka zmarłego, cząstka uniwersalnej energii niezbędnej do życia, która wyemanowała z praboga Atuma na początku świata i przekazywana jest przez rodziców. Wciąż trzeba było dbać o zapewnienie ka odpowiedniego pokarmu. Popularna formuła ofiarna związana z obrzędem pogrzebowym brzmiała:„Dar, który daje król. Tysiąc chlebów, tysiąc dzbanów piwa, tysiąc wołów, tysiąc sztuk ptactwa, tysiąc naczyń z trawertynu, tysiąc szat dla ka błogosławionej Tachenemti”. Składano więc rzeczywiście ofiary dla zmarłego lub odczytywano teksty magicznych zaklęć zapisanych na ścianach jego grobowca lub na sarkofagu, co powodować miało materializację owych ofiar, bowiem zgodnie z wierzeniami starożytnych Egipcjan siła wypowiadanych słów była magiczna.

          Dokonywano też rytuału Otwarcia Ust, by ciału zmarłego przywrócić możliwość widzenia, oddychania oraz spożywania posiłków. Dopiero wówczas mogło do ciała powrócić ka oddzielone niejako na chwilę w wyniku śmierci. Łączyło się ono z ba zmarłego, wyobrażenie jego indywidualność i osobowości, by utworzyć idealną duchową istotę ach, umożliwiającą przebywanie wśród bogów. Od czasu do czasu ach wracało do ciała, toteż musiało być one zachowane w formie swoistego posągu, o czym wspominałem już wcześniej. Zarówno mumia, sporządzona podczas balsamowania, jak też sarkofag i cały grobowiec nie były zatem grobem w naszym rozumieniu, raczej nowym domem, Świątynią Milionów Lat.

          Zaopatrywano też grobowce jak domy. W grobowcu Tutanchamona znaleziono na przykład meble, naczynia, łuki, strzały, wachlarze a nawet skarpetki. Widać za życia marzły mu nogi. Na sarkofagu malowano oczy, by ach mogło oglądać otoczenie. W pobliżu komory grobowej umiejscawiano świątynię – przywilej jedynie najbogatszych – lub chociażby kaplicę ofiarną, do której dostarczano później pożywienie dla ka zmarłego. Robił to ktoś z rodziny lub opłaceni kapłani. Na ścianie kaplicy grobowej umieszczano tak zwane ślepe wrota umożliwiające zmarłemu, który przecież przybrał postać idealnej duchowej istoty ach, przemieszczanie się do świata żywych, by skontaktować się z nimi i skorzystać ze składanych ofiar. Ślepe wrota dekorowane były przedstawieniem zmarłego siedzącego przed stołem ofiarnym i pokryte inskrypcjami podającymi jego imiona i tytuły. Ofiary składano na znajdującym się w pobliżu stole ofiarnym. Zarówno ślepe wrota jak też stół ofiarny wykonywano z białego materiału lub chociażby malowano na biało, podobnie jak inne przedmioty związane z wierzeniami religijnymi, biel bowiem już wtedy symbolizowała czystość.

          Na tym jednak nie koniec. Skoro zmarły miał swój nowy dom, nic nie stało na przeszkodzie, aby go odwiedzać. Działo się tak podczas Pięknego Święta Doliny. Po wiosennej równonocy, kiedy to Słońce wschodzi dokładnie na wschodzie, a zachodzi na zachodzie, wypatrywano na niebie pierwszego nowego Księżyca. Gdy się pojawił, bóg Amon opuszczał swoją świątynię w Karnaku, by udać się do doliny Ta Dżeser i odwiedzić świątynie grobowe obecnego faraona i jego poprzedników. Wykorzystywali to również pozostali mieszkańcy Waset, by spotkać się ze zmarłymi krewnymi. Zabierano ze sobą wszystko, co było potrzebne do przygotowania w ich Domach Wieczności prawdziwej uczty.

          Znane są podobne obyczaje także w naszej tradycji. Wystarczy wspomnieć prasłowiański obrzęd Dziadów, podczas którego rozpalano na rozstajach dróg ogniska oświetlając wędrującym duszom drogę do domu, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Goszczono je pokarmami, aby zyskać ich przychylność i pomóc w osiągnięciu spokojnego bytowania w Zaświatach. Później, już w czasach chrześcijańskich, pozostawiano pokarmy na stole po wieczerzy wigilijnej, by w nocy dusze przodków mogły się posilić. I w tym przypadku obie sfery świata – żywych i zmarłych – przenikały się zatem i uzupełniały. „Wynalazkiem” dopiero naszych czasów jest zepchnięcie śmierci i wszystkiego, co się z nią wiąże, na margines ziemskiej rzeczywistości. Chcemy jedynie czytać o śmierci, a jeśli już ją mamy oglądać, to wyłącznie na ekranie lub w salach muzealnych jako swoistą ciekawostkę.

          Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedno jeszcze zagadnienie. Przy pobieżnym poznaniu religii i kultury starożytnego Egiptu jego mieszkańcy jawić się mogą jako ludzie smutni, ogarnięci obsesją śmierci, przesadnie religijni. Jakże się mylą ci, którzy tak sądzą. Dlaczego tak się dzieje? Być może dlatego, że poznajemy tę kulturę przede wszystkim poprzez zabytki sztuki sakralnej i funeralnej. Po prostu to jedynie pozostało po upływie tysięcy lat, które nas dzielą od czasów jej świetności, wykonywano bowiem te przedmioty z najlepszych materiałów i ze szczególną starannością. Dbałość o wszystko, co związane jest ze sferą wierzeń religijnych i kultem zmarłych, nie wynika jednak z obsesji śmierci, pesymizmu i smutku. Kierujący się tego typu uczuciami ludzie nie byliby w stanie stworzyć tak wielu subtelnych i pięknych dzieł sztuki, jakimi są niewątpliwie zabytki pochodzące ze starożytnego Egiptu. Wprawne oko miłośnika sztuki i wrażliwy umysł doszukują się tutaj raczej wszechobecnej i nieskrępowanej radości związanej z życiem doczesnym, jak też, a może przede wszystkim, życiem po śmierci. Dopiero takie spojrzenie na kulturę Egiptu czasów faraonów pozwala nam lepiej ją zrozumieć. Istnieje zdjęcie przedstawiające grupę siedmiu mężczyzn, jest między nimi wspomniany już Howard Carter, odkrywca grobowca Tutanchamona, spożywających posiłek w grobowcu Ramzesa XI. Siedzą przy stole przykrytym śnieżnobiałym obrusem, zupełnie jak w restauracji lub podczas rodzinnego przyjęcia. Zapewne wiele osób było oburzonych określając to jako profanację miejsca wiecznego spoczynku władcy albo przynajmniej jako objaw snobizmu. Nie wiem, jakie były intencje uczestników tej uczty, ale jeśli zainspirowała ich tradycja Pięknego Święta Doliny, uznać to wypada raczej za wyraz szacunku, a nie profanację czy też snobizm.

***

          Niebo rozświetla nieprzeliczona ilość gwiazd. Zupełnie tak samo jak dawniej, kiedy mogli je oglądać ci, którzy przebywają teraz na Polach Jaaru. Jednak tej nocy gwiazdom podobne świetlne punkty wypełniają całą dolinę Ta Dżeser na znak zjednoczenia obu światów – żywych i zmarłych – na znak zwycięstwa światła nad ciemnością, życia nad śmiercią, szlachetnego Ozyrysa nad zawistnym Setem.
Patrząc na blask pochodni rozświetlających mroki nocy przy innych grobowcach Bakenren uśmiecha się. Za sprawą Pięknego Święta Doliny może cieszyć się obecnością swej ukochanej córki Tachenemti, której nic nie grozi w objęciach dobrej bogini Nut. Czyż nie zapisano: Idź naprzód ze swą matka Nut; niech ona prowadzi cię za rękę i wskaże drogę po horyzont, do miejsca, gdzie panuje Ra”. Jako pisarz wielkiej świątyni Amona w Karnaku Bakenren wie doskonale, że tak właśnie jest. Dopełnił już wszystkich obrzędów związanych z tym radosnym czasem. Z pobliskich grobowców dobiega gwar modlitw, śpiewu i tańca. Królestwo Zmarłych, które nawiedził Amon, pulsuje teraz życiem. Sprawiedliwi i hojni są bogowie dla tych, którzy wysławiają ich imię, składają ofiary i postępują szlachetnie.
Raz jeszcze przed jego oczami rozgrywają się wydarzenia tego dnia. Oto razem z innymi mieszkańcami Waset, w towarzystwie swej żony Tabakenchonsu wyrusza ze świątyni w Karnaku w uroczystej procesji, której przewodniczy sam faraon. Podążają tą samą drogą, którą nie tak dawno przecież przewozili sarkofag z ciałem Tachenemti w pobliże Świątyni Milionów Lat królowej Hatszepsut, tam bowiem znajduje się rodzinny grobowiec Bakenrena. Tym razem jednak idą pełni radości, podobnie jak wszyscy uczestnicy świętego pochodu. Obecność Amona, którego posążek znajduje się w cudownej, niesionej przez trzydziestu kapłanów barce Userhat, sprawi, że zmarli obudzą się do życia i w swej świetlanej postaci opuszczą mroki grobowców, by spotkać się z żywymi.

          Kapłani wypowiadają słowa apelu do żyjących. Spełnia się niezwykłe misterium, dzięki któremu będą oni mogli przeniknąć do świata zmarłych. Wszak aby stać się podobnym bogom, trzeba przekroczyć próg śmierci. Od tej chwili panować będzie radość we wszystkich Domach Wieczności w całej nekropoli. Woń składanych ofiar wypełni wnętrza grobowców. Dym palonych potraw powoli uniesie się ku górze, by dusze zmarłych mogły nabrać sił do wspólnego świętowania. Przy dźwiękach sistrum i śpiewie kapłanek Amona Bakenren dokonuje raz jeszcze na posągach zmarłych rytuału Otwarcia Ust, by potem złożyć ofiarę z bukietu kwiatów lotosu, papirusu i sałaty, symbolizującego zmartwychwstanie. Bacznie przygląda się przy tym nieskazitelnej bieli ślepych wrót. Aż wreszcie przychodzi czas na najważniejszą w tym dniu ofiarę ognia. Błogosławiona światłość wypełnia mroki grobowca. Od tej pory wszyscy będą mogli radować się i uczestniczyć we wspólnej uczcie. Gwar rozmów i dźwięki muzyki nie umilkną przez całą noc.

          Rodzina, największe dobro w życiu każdego Egipcjanina, znów jest razem. Żywych i zmarłych nie rozdziela już mroczna zasłona śmierci. Bakenren wyraźnie słyszy głos swej żony Tabakenchonsu. Opowiada ona o zabawnej przygodzie, która miała miejsce kilku dni temu. Jej radosny śmiech, łącząc się ze śmiechem innych, brzmi jak cudowny hymn śpiewany przez kapłanów na cześć Hathor, bogini miłości, radości, uciech, muzyki i tańca. Zda się, że usłyszeć też można melodyjny śmiech Tachenemti przebywającej jak dawniej w pobliżu swej matki.

Jedna z gwiazd widocznych nad horyzontem wyraźnie miga. Bakenren uśmiecha się i szeptem wypowiada zaklęcie: Bądź jak nieprzemijająca gwiazda, która żyje wiecznie.

***

          Poszedłem dzisiaj kolejny raz, nie wiem już nawet który, do Muzeum Czartoryskich. Odwiedziłem oczywiście Galerię Sztuki Starożytnej. Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy sarkofagu Tachenemti i rozmyślałem nad zachwycającą i wspólną dla ludzi wszystkich ras i kultur przekorną chęcią pokonania śmierci i przemijania.
O nieprzejednany Djehuty! Nasza wyobraźnia zawodzi, gdy staramy się pojąć to bezkresne morze czasu. Musimy pomagać sobie odwołaniem do bliższych nam zdarzeń. Z jakim nabożeństwem myślimy o lokacji Krakowa w roku 1257, z jakim namaszczeniem obchodzono niedawno 750-rocznicę tego zdarzenia, a przecież wówczas, gdy Bolesław Wstydliwy zatwierdził akt lokacji, mumia Tachenemti liczyła już prawie 2000 lat. To nic. Wciąż przecież znamy jej imię, wciąż istnieje jej sahu (ciało), chociaż tak bardzo zmienione przez nieubłagany czas, wciąż za naszą sprawą może poczuć ciepło egipskiego słońca, zachwycić się urzekającym pięknem jej rodzinnego miasta Waset. Wystarczy, że pomyślimy o niej lub zechcemy przeczytać ten mocno niedoskonały tekst, który nie jest w stanie wyrazić wszystkiego, co chciałoby się przekazać. Niech przynajmniej tak będzie, dopóki nie otworzy naprawdę oczu, nie narodzi się powtórnie za sprawą dobrego Boga. I nie ma znaczenia, jak będziemy Go nazywali – Brahma, Jehowa, czy też może Amon-Re.

Sarkofag z mumią Tachenemti znajdujący się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

arsenal_przestrzen07

źródło – http://mnk.pl/wystawy/galeria-sztuki-starozytnej

Bakenren – Medelhavsmuseet w Sztokholmie – czy to ojciec Tachenemti?

Bakenren

źródło – http://www.svt.se/nyheter/vetenskap/rontgade-mumier-avslojar-hemligheter

[1] Spotkałem się również z pisownią tej nazwy jako Ad-Dajr al-Bahri oraz Dajr al-Bahari, postanowiłem jednak stosować pisownię Deir el-Bahari, ponieważ występowała najczęściej.

[2] Wyraz was oznacza berło, nazwę Waset tłumaczyć więc trzeba jako Miasto Berła.

[3] W przypadku tej nazwy istnieje też pisownia Dajr al-Medina.

[4] Istnieją też wersje Thot oraz Thoth.

[5] Istnieją też wersje Tahuti, Tehuti, Zehuti, Techu, Tetu.

[6] W rzeczywistości nazwa brzmi „Księga Wyjścia na Dzień”.

[7] Insygnia te nawiązują do atrybutów pasterskich: heka to rodzaj zakrzywionej laski – symbolizować miała opiekę, nechecha to niewielki bicz symbolizujący karę.

[8] Przedmiot ten pojawia się w uroczystościach pogrzebowych od czasów Średniego Państwa. Początkowo miał kształt skulonej w pozycji embrionalnej ludzkiej postaci owiniętej bandażami, z których wyłania się tylko głowa, później przybiera formę bezkształtnego zwoju. Możliwe, że przedmiot ten miał symbolizować powtórne narodziny zmarłego, tym razem do życia wiecznego.

[9] Do przeprowadzenia rytuału Otwarcia Ust, w języku staroegipskim upet-r, używano specjalnego zestawu zwanego pesesz- kef, składającego się z krzemiennego ostrza, rozwidlonego na końcu i przypominającego nóż, którym odcinano pępowinę przy narodzinach dziecka, dwóch kompletów małych naczyń zawierających natron i żywicę oraz przedniej nogi wołu, prawdopodobnie zwierzęcia ofiarnego spożywanego podczas uczty pogrzebowej.

 

Komentarze

  1. meu fado pisze:

    Bardzo dobry edukacyjny artykuł . Oby więcej takich na stronach internetowych . Informację o Tachenemti warto umieścić w Wikipedii .

Odpowiedz na „meu fadoAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.