Genealogia – pasja na całe życie

20 kwietnia 2015
Kategorie: Genealogia

Kapsuły czasu, czyli coś w rodzaju wstępu

Opublikowano: 20.04.2015, 14:59

     Wszyscy wiemy, że tak określa się hermetycznie zamknięte pojemniki, w których umieszczane są różne przedmioty bądź informacje przeznaczone dla przyszłych pokoleń. Dla mnie takimi kapsułami czasu są różnorodne dokumenty archiwalne. Intencją ich twórców, w odróżnieniu od prawdziwych kapsuł czasu, nie było co prawda przekazanie informacji przyszłym pokoleniom. Są to najczęściej dokumenty urzędowe lub parafialne, które w przeszłości spełniały określone funkcje. Jeśli jednak uda nam się dotrzeć do tego typu dokumentu i dokładnie go przeglądnąć i przeanalizować, uzyskamy wiele ciekawych informacji dotyczących życia ludzi w przeszłości, ich radości, trosk, tragedii.

     Mnie osobiście zainteresowała historia niewielkiej wsi Chronów znajdującej się w pobliżu Wiśnicza.
To tutaj właśnie żyli w XIX wieku moi przodkowie ze strony ojca. Zaczęło się oczywiście od chęci zdobycia informacji na ich temat – imiona, daty urodzenia, ślubów, urodzin kolejnych dzieci, zgonów. Szybko jednak zorientowałem się, że to mi nie wystarcza. No bo jak mogli wyglądać moi antenaci? Jak wyglądało ich życie, jak się ubierali, mieszkali, jak mówili, jakie wykonywali zawody, w jakich wydarzeniach historycznych brali udział lub przynajmniej byli ich świadkami? Zacząłem więc przeglądać innego rodzaju dokumenty, nie tylko księgi metrykalne.

     Pierwszym dokumentem tego typu, który udało mi się właśnie w ten sposób zbadać, była Metryka józefińska Chronowa i Łopuszny z 1787 roku. Nie miałem dostępu do oryginału, znajduje się on w archiwum we Lwowie, ale dzięki uprzejmości przyjaciół otrzymałem zdjęcia całości dokumentu, strona po stronie. Wiele godzin poświęconych na przeglądanie kolejnych stron pozwoliło mi lepiej poznać specyfikę życia mieszkańców Chronowa w tamtych czasach. Oto kilka przykładów.
Dokument zawiera bardzo dokładne wyszczególnienie właścicieli cząstek ziemi uprawnej i budynków. Mogłem więc poznać nazwiska wielu ówczesnych mieszkańców wsi oraz numery domów, w których mieszkali.
Po zsumowaniu powierzchni poszczególnych pól i łąk określiłem ogólną wielkość areału wsi, jak również status społeczny danej osoby, bowiem był on ściśle związany z ilością posiadanej ziemi.
Zapis w Metryce może też być punktem wyjścia przy próbie odtworzenia wyglądu dworów ziemiańskich, podawany jest bowiem dokładny spis budynków – rezydencja dziedzica, zabudowania folwarczne i gospodarcze, na przykład stajnie, obory, wołownia, spichlerz itp.
Dzięki analizie treści Metryki dowiedziałem się też, w jaki sposób znaczono granice wsi, ustaliłem właścicieli znajdujących się na terenie wsi karczm i browarów. Poznałem również nazwiska ówczesnych przedstawicieli władz gromad wiejskich (wójtowie i przysiężni), bowiem sygnowali oni poszczególne dokumenty wchodzące w skład Metryki. Zobaczyłem też lakowe odciski pieczęci Gromady Chronów i Gromady Łopuszna znajdujące się obok podpisów.

     Kolejnym dokumentem była Metryka franciszkańska z 1820 roku, również sfotografowana strona po stronie. Zawiera ona oczywiście podobne informacje jak Metryka wcześniejsza, ale nie jest to jedyna korzyść. Daty sporządzenia obu Metryk dzieli stosunkowo niewielki okres czasu, nieco ponad 30 lat, można zatem, porównując zapisy dotyczące poszczególnych cząstek ziemi, ustalić lub potwierdzić koligacje rodzinne, co w genealogii jest niezmiernie ważne.

     Nie są to oczywiście wszystkie korzyści wynikające z analizy obu Metryk. Zainteresowanych odsyłam do innych tekstów, które zamieszczał będę na swym blogu. Wspaniałym uzupełnieniem dla treści byłoby szkice i plany wykonane podczas katastru. Wiem, że znajdują się one w archiwum we Lwowie, jednak zdobycie ich skanów lub zdjęć okazało się trudniejsze niż w przypadku samych Metryk.

     Jeszcze inne dokumenty, przeglądałem je w archiwum w Krakowie, związane były z działalnością Casarsko Królewskiej Komisji Ministerialnej dla zniesienia ciężarów gruntowych. Pochodzą one z lat 1852 – 1856 i dotyczą przeprowadzanej wówczas reformy uwłaszczeniowej. Jakie korzyści dało mi zapoznanie się z ich treścią? Oczywiście mogłem opracować kolejny spis mieszkańców wsi posiadających ziemię. Ale to nie wszystko. Dokumenty zawierają też omówienie zniesionych powinności wobec dworu i kościoła parafialnego, czyli pańszczyzny i dziesięciny. Dowiedziałem się dzięki temu, na czym te świadczenia polegały.

     Nieocenioną skarbnicą wiedzy o przeszłości są także księgi parafialne. Niestety dostęp do nich mam ograniczony. Pewną pomocą są mikrofilmy ksiąg parafialnych znajdujące się w Archiwum Państwowym w Krakowie, jednak nie zawsze czytelny zapis i niezbyt dobra jakość mikrofilmów i rzutników utrudnia odczytanie. Poza tym są to mikrofilmy ksiąg do roku 1870, te z lat późniejszych znajdują się w Archiwum Diecezjalnym w Tarnowie. Warto by je poznać, jednak to dla mnie prawdziwa wielodniowa wyprawa.
Analiza dostępnych danych metrykalnych pozwoliła mi na przykład w ustaleniu spisu mieszkańców Chronowa, Łopuszny i Borówny, którzy zmarli w wyniku głodu i chorób w feralnym 1847 roku. Zapisy dotyczące ślubów dały natomiast możliwość ustalenia zwyczajów związanych ze ślubem i weselem obowiązujących w XIX wieku, różniących się znacznie od znanych nam współcześnie.
Zresztą pisząc o księgach parafialnych miałem na myśli nie tylko zapisy dotyczące chrztów, ślubów i zgonów.
W swej monografii Chronów wieś ongiś szlachecka Stanisław Nabielec wspomina o Liber memorabilium seu historia parochiae Chronoviensis, czyli swoistej kronice parafialnej pisanej przez proboszczów. Kolejna kapsuła czasu, którą warto by poznać. Jak jednak tego dokonać, jeśli nie ma się upoważnienia do przeprowadzania badań naukowych lub protekcji odpowiednich władz?

     Wiele mógłbym tu jeszcze napisać, nie chcę jednak, aby ten wstęp był zbyt długi. Wobec tego raz jeszcze zapraszam do przeczytania publikowanych na blogu tekstów. Starał się będę w nich ukazać, że zajmowanie się poszukiwaniami genealogicznymi może być naprawdę ciekawe. Otrzymujemy dzięki temu nie tylko informacje o swoich przodkach, ale także poznajemy realia życia ludzi w przeszłości.  Przy odrobinie empatii możemy spróbować odczuwać i myśleć podobnie do nich, wyobrażać sobie to, jakie były przyczyny konkretnych zachowań, jak my postąpilibyśmy w danej sytuacji itp. Jeśli na dodatek są to nasi przodkowie, pojawia się motywacja do zupełnie nowego odkrywania historii regionu i kraju. Nie na zasadzie wkuwania niewiele nam mówiących dat i nazwisk, ale poprzez poznawanie realiów życia konkretnych ludzi. Zachęcam też do samodzielnego przeglądania i analizowania archiwalnych dokumentów związanych z życiem naszych przodków. Co prawda wymaga to wielu godzin żmudnej pracy, jednak nagrodą jest dreszczyk emocji dokładnie taki sam, jak przy otwieraniu prawdziwych kapsuł czasu.

Komentarze

  1. KrzychB pisze:

    Warto tu dodać, że tzw. metryka józefińska, czyli pierwszy kataster gruntowy Galicji, pochodzący z lat 1786-88, dostępny jest nie tylko w Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie, ale także – w formie mikrofilmów – w Centrach Historii Rodziny, prowadzonych przez mormonów. Mikrofilmy te można zamawiać, dla konkretnych miejscowości, poprzez stronę internetową familysearch.org i sprowadzić do wybranego Centrum Historii Rodziny (w Polsce działają dwa takie centra – w Warszawie i we Wrocławiu). Trudno mi stwierdzić, czy zasoby mormonów obejmują całość zbiorów metryk józefińskich przechowywanych we Lwowie. Odnotowałem natomiast, że mormoni mają do zaoferowania mikrofilmy z miejscowości, które w XVIII wieku należały do następujących cyrkułów (jednostek administracyjnych): Bochnia, Chrzanów, Dobczyce, Limanowa, Myślenice, Niepołomice, Podgórze, Radłów, Tarnów, Wieliczka, Wiśnicz, Wojnicz, Zakliczyn i Żabno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.